sobota, 3 marca 2018

Marzec

Kiedy to czytacie, jestem w drodze do Warszawy.

Pytacie, czy coś już się wydarzyło?
Coś, co zmienia trajektorię mojego życia...
No bo pierwszego marca miałam lecieć do Londynu.

Odpowiem przypowieścią.

Wczoraj po południu leżeliśmy w spaceshipie i obserwowaliśmy słońce zachodzące za Bojarami.
Do Wiśniewskich ma jeszcze kilka tygodni.

Ja właśnie robiłam przerwę w pracy nad doktoratem,
a MotownLover czytał Bradshaw'a.
- O! Bardzo mi się podoba ten cytat:
 "Miłość, zgodnie ze Scottem Peckiem, to gotowość do rozszerzenia i przekroczenia swoich granic, w celu umożliwienia rozwoju duchowego swojego własnego i innych ludzi."

Uśmiechnęłam się tylko, no bo co tu dodać?
Te ostatnie lata o tym właśnie były.

- I jeszcze:
"Radość tworzy nową i nieograniczoną energię."
- Tak właśnie teraz jest - powiedziałam.

Leżąc tak w kraciastej pościeli przekornie pomyślałam:
- No to jak ten Wszechświat jest taki mądry i daje znaki, to ja poproszę znak.
Teraz! Pidżej twierdzi, że ma znaki od Jezusa, to ja też zamawiam.

Spojrzałam na szafę. Pomyślałam, że to absurd.
Jaki to niby znak miałabym otrzymać tutaj, w sypialni?

Minęło kilka minut i zapomniałam o sprawie, kiedy nagle od strony wioski z wolna przybiegł kot.
- Widzisz miałczymordę? Czyj to? - zapytał ML.
- Widzę. Nie nasz.
- Gdzie on tak rejzuje?
- Wzdłuż płotu biegnie. O, do nas wszedł.
I zawrócił... Wraca, ale po naszej stronie.

Kot oznaczył świerk, wypiął pierś i ruszył w stronę Bormana, co wydawało się bardzo nielogiczne, bo stamtąd właśnie przyszedł.
Mój wzrok popłynął w odwrotną stronę, gdzie na drodze pojawiła się postać.
To znaczy - zwierzę. Dzik? Sarna? Mój umysł trochę zgłupiał: - Ojej! Co to jest?
- No to ten pies. On tu chodzi.
- Ta suczka? Kasia o niej pisała na fejsie.
- Ej, ale to nie jest kundel. A tamta suczka wygląda inaczej.
To nie jest pies!!!!
- No nie jest.

Wilk miał srebrno-złociste umaszczenie i bardzo spokojnie a dostojnie szedł gminną drogą w stronę wsi. Tuż za świerkami.
Dostrzegł kota, owszem, ale nie zdecydował się przekroczyć pewnej granicy i nie wszedł w zabudowaną część wsi, na której skraju mieszkamy my.
Zawrócił i nadal bardzo spokojnie, niespiesznie oddalił się drogą gminną w kierunku północnym.
Zboczył z niej, kiedy tylko skończyły się ogrodzenia, i odszedł na nasze pole, w kierunku żwirowni.

Zostaliśmy sami jeszcze nie do końca rozumiejąc powagę sytuacji.
Aight.
Gut genug.
A teraz poproszę podpowiedź - co to znaczy?
Ten znak.


To było tu, za świerkami.
Aparat stał w zasięgu ręki, a jednak nikomu nie przyszło do głowy choć na chwilę odwrócić wzrok od tego zjawiska. Byliśmy jak zaczarowani.

4 komentarze:

  1. Cuda cuda się dzieją ,jak w baśni.Zazdroszczę magi tego miejsca

    OdpowiedzUsuń
  2. To prawda!
    Tylko, Aluś, nikomu nie mów na Wiosce o tym wilku!!!!
    Ludzie się boją wilków (niesłusznie) i zostawmy Go w spokoju.

    OdpowiedzUsuń
  3. To chyba niemożliwe że to wilk w naszych lasach 🤔

    OdpowiedzUsuń
  4. No,już znalazłaś mapę, to wiesz, że możliwe :-) Od dawna są - leśniczy mi mówił. Ja nie rozpowiadam tego we wsi...
    Od nas migrują aż do Niemiec!

    OdpowiedzUsuń