czwartek, 23 lipca 2015

Ain't no running from Karma.

Ain't no running.
Bezglutenowa karma, ma się rozumieć.

Z cyklu "Bezglutenowe śniadania"

Jeśli około trzeciej nad ranem obudzą Cię Chewbacca i Dziamgacz, możesz się pocieszyć, że w lodówce obok musztardy stoi świeżo ukręcona pasta z grochu, a następnie spróbować pospać jeszcze te trzy godziny.



W ramach pierwszego śniadania w zupełności wystarczy miska borówek, a na drugie możesz już śmiało zjeść ogórki z pastą fava (posypane prażonym sezamem, świeżą dymką i świeżym rozmarynem) wraz z serem feta i pomidorami z ogródka J. z I. Chwilę później można jeszcze wypić szklankę soku pomidorowego. Zarówno do ogórków, jak i do soku obowiązkowo dodajemy oliwę.





No, teraz biorę notes "Warszawa" i idę na budowę, gdzie muszę się zmierzyć z tym:




Cóż, taka karma. Ain't no running...

PS. Gdybyście mieli kiedyś problemy z krzywo zamontowanymi kątownikami albo pękającymi złączami na linii ściana - sufit podwieszany, śmiało do mnie uderzajcie. They got the poison, I got the remedy. 

4 komentarze:

  1. W kwestii oliwy - polecasz jakąś konkretną?

    OdpowiedzUsuń
  2. W kwestii oliwy - polecasz jakąś konkretną?

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie, żadnego konkretnego producenta nie mogę polecić. W Wawie najlepiej pójść do jakiegoś małego sklepiku z produktami włoskimi. Tam powinni mieć dobre oliwy i Ci doradzić. W supermarketach jest nędza. W sklepach z winami też miewają oliwę, bo w winnicach we Włoszech mają też zazwyczaj oliwki. Mnie przychodzą do głowy dwa takie miejsca: u Kondrata przy Wierzbowej (czyli rzut beretem od Ciebie) i przy ul. Stawki (bliżej Al. Andersa).

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki, zajrzę do jednego i drugiego.

    OdpowiedzUsuń