poniedziałek, 27 lipca 2015

ZdrowyWieśniak meets Inwestor w Dresach (w końcu)


Moje wieśniackie ciągoty do bardzo głośnej muzyki sprawiają, że słabo się nadaję do funkcjonowania z innymi ludźmi. Można oczywiście ciągle rezygnować z siebie i zagłuszać swoje potrzeby, ale wiem z doświadczenia, że nie jest to najlepsze rozwiązanie. O wiele lepszym (i o niebo droższym) rozwiązaniem jest wybudowanie sobie wieśniackiej pustelni, w której każdy domownik będzie miał wystarczająco dużo przestrzeni dla siebie. Dopóki pustelnia nie jest gotowa, mam ją całą dla siebie (kiedy już pójdą fachowcy, ma się rozumieć) i mogę jechać po bandzie z muzyką. A wszystko dzięki fantastycznemu panu Rafałowi, temu młodemu tacie. Kiedy w zeszłym roku przyjechał do nas robić elektrykę (miał 24 lata - sweet), pierwszym gadżetem, jaki wniósł na budowę, była duża wieża stereo. Od razu wiedziałam, że to swój człowiek!
Dzisiaj wystarczy zapakować laptopa, internet i kabel i wspiąć się po drabinie na pierwsze piętro, żeby podłączyć swoją playlistę do wieży. Weekend jest mój na budowie!



Pełen wymiar tej wideoinstalacji zrozumie chyba tylko Mama, która teraz ma na pewno niedosyt naszej ulubionej piosenki, dlatego proszę, Mamo:





A za dwa tygodnie będą schody i nie będę już ryzykowała życia na drabinie. Nie-wia-ry-god-ne!
I tak, tak, to Wieśniak przez dwa lata nadzorował tę budowę. Też w to nie wierzę, jak to widzę.
hihihihi
Mała Mi w kurtce puchowej z lękiem wysokości na jętkach i krokwiach. Picture that!

I te pytania: "Szefowo, szefowa powie, gdzie tu będą umywalka i prysznic. Musimy zrobić przyłącza. Gdzie będzie ścianka działowa?" No i weź tu powiedz, jak nawet nie ma podłogi pod stopami i kręci ci się w głowie.
A dziś wszystko jest! Przyłącza, przewody, ścianki działowe na samej górze już nawet pomalowane na biało. Ach...
Doświadczenie arcyciekawe, ale ... I don't wanna go back there.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz