czwartek, 9 lipca 2015

Prąd/Quinoa

Jadę dziś z Współwieśniakiem do Olsztyna po prąd.
Współwieśniak jest ostatnio w wyśmienitej formie i co rusz rzuca mądrościami.
Na przykład: "Ty byłaś tą smutną myszą...."
Zanim zrozumiałam, o co jej naprawdę chodzi, pomyślałam, że to bardzo poetycko ujęta, celna obserwacja!

(Ja po prostu poczułam się bardzo, bardzo oszukana, kiedy odkryłam, że Św. Mikołajem jest ciocia Irenka. W okularach przeciwsłonecznych i gumofilcach. To były podwaliny mojego przyszłego wewnętrznego systemu wczesnego wykrywania absurdów.)

Dziś znowu się popłakałyśmy ze śmiechu.

Pozdro, Martuś, z drugiego końca wioski!
Pozdro i pochwa... to w końcu Twój tekst.

Wczoraj na podwieczorek była sałatka z komosy ryżowej, czyli Quinoa

2 garści komosy ryżowej
pół dużego ogórka
garść rukoli
1 papryka
kilka suszonych pomidorów
połówka cebuli cukrowej, która Wam została z wczorajszego omletu
jakaś oliwa albo olej kokosowy
fajna przyprawa, np. "Nanas Tabouleh" firmy Sonnentor - z miętą (oczywiście może być też świeża mięta)
sól, pieprz

Gotujemy komosę, to trwa ok. 30 minut.
Pozostałe składniki kroimy w kostkę i wrzucamy do miski.
Mieszamy wszystko z ugotowaną komosą.
Voilà.
Dwie godziny później przebiegamy 9-11 km. Pidżej twierdzi, że taki dystans to "absolutne dno".
Gagatek.





2 komentarze:

  1. No i stało się ....zostałam obnażona z papierową torebką w dłoniach .... ukazana całemu światu ! :) Z tej strony drugi współwieśniak! Potwierdzam fakt wyjazdu "po prąd", choć zdaje sobie sprawę, że może zostać to zinterpretowane dwojako ...

    M.

    OdpowiedzUsuń
  2. Niestety prądu nie było. Muszę jechać jeszcze raz.

    OdpowiedzUsuń