piątek, 24 lipca 2015

Jest nadzieja

Wbrew pozorom życie na wsi to nie tylko zbieranie hortensji w kaloszach HUNTER za tysiąc złotych.
Jeśli chcesz wydostać się do miasta, wszystkie drogi prowadzą obok sklepu. Tam, od szóstej rano tak zwani "nieczyści panowie" ćwiczą swoje różne sztuczki, w tym oczywiście także najbardziej skomplikowane asany. Ostatnio na przykład mój dawny kolega szkolny sprawdzał, czy rzeczywiście nie zauważę, że oddaje mocz na krzak jałowca za przystankiem, jeśli odwróci głowę. Coś jak z małymi dziećmi, które zasłaniają oczy i myślą, że ich nie ma.

Po tej akcji MMM i ja wieszczyliśmy już totalny upadek wiejskiego mężczyzny. Że nie ma przedsiębiorczości, że pijaństwo, że marazm.
Do czasu.
W drodze powrotnej, w najbardziej nieoczekiwanym momencie, bo pod domem Św. Mikołaja, czekała na nas niespodzianka: pięcioletni przedszkolak płci męskiej siedział na taborecie za wagą, przed którą ustawił słoik z wiśniami i wiadro z jabłkami. Na przyklejonej do wagi kartce widniał napis "1 zł".
- "Mam jabłka i wiśnie na kompot."
Na scenę wkroczyła Św. Mikołaj (transgender i trzecią płeć to my tu na wiosce przerabialiśmy już w latach osiemdziesiątych): "No, zobaczył w filmie i koniecznie też chciał stoisko. Babciu, ja chcę stoisko! Nie dawał nam spokoju."
 - "W jakim filmie?"
- "W 'M jak Miłość'."
Następnie przedszkolak bez pomocy dorosłych odliczył mi zamówioną ilość jabłek i zaniósł do bagażnika.


Młodzi nadzieją polskiej wsi!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz