wtorek, 14 lipca 2015

Mazurskie lato

Pogoda jak podczas ostatniego pobytu Agussiek w I'ku - pada, leje, zimno.
W niedzielę były jakieś przebłyski słońca i przed koncertem Stańki poszliśmy z Bulusiami popływać.
Trzeba się ciepło ubierać po wyjściu z wody.


Wiem, Bruno wygląda jak z 50 twarzy Greya albo jak z wystawy sex shopu na po-NRDowskiej autostradzie. Nie możemy go wypuszczać bez kagańca, ale po pobycie w psim hotelu znowu jest duży postęp w zachowaniu. Może kiedyś ten enfant terrible będzie się nadawał na salony. Na razie można go brać tylko do lasu. Stamtąd w końcu pochodzi, tam go znaleziono.

Pamiętam o obiecanym poście o futrzakach, ale czekam na lepsze światło. Na słońce. Mamy tu nowego mieszkańca, no ale o tym później.

Jakie to lato by nie było, zawsze można liczyć na bardzo, bardzo dobre warzywa i owoce. Dlatego już raczej się z Polski nie ruszę i mam nadzieję, że życie mnie stąd nie wygoni. Chociaż MMM twierdzi, że po październikowych wyborach za menstruację i masturbację będziemy szły do pierdla...

Nasza pomoc domowa Renia rano wyskakuje do lasu po kurki do jajecznicy (a mieszka blisko Głęboczka, patrz wyżej). Dzisiaj zatem ziemniaki i kurki na obiad.

500 g kurek,
1 cebula, pokrojona w kostkę,
ząbek czosnku,
6 ziemniaków,
kilka gałązek koperku,
porządna garść rukoli,
sól, pieprz, olej kokosowy (bez oleju ani rusz),
ok. 100 ml wytrawnego białego wina, najlepiej Pinot Gris ze Strasburga (ja akurat nie mam, ale mam nadzieję, że kiedyś mi tu ktoś przywiezie, a ja Mu ugotuję te kurki z kartoflami).

(Gigantyczna rukola z ogrodu. Teraz do wszystkiego jest rukola. Później przyjdzie czas na fasolkę, cukinię, pomidorrrrrryyyyyyyy!)

W wersji ekspres można sobie oddzielnie ugotować ziemniaki (pokrojone w talarki albo w kostkę).

Na patelni, w oleju kokosowym, zarumienić cebulę i czosnek,
dodać pokrojone kurki i koperek,
zmniejszyć ogień o połowę i poczekać jakieś 10 minut - od czasu do czasu mieszając.
Następnie dodać ugotowane ziemniaki i podlać wszystko winem.
Znowu zmniejszyć ogień i poczekać, aż ten sos się zredukuje.
Na koniec doprawić pieprzem i solą.
Bardzo proste.
Na talerzu posypać drobno pokrojoną rukolą.



Szkoda, że budowa tak nam się przeciąga. Nie mam piekarnika, mam tylko 2 palniki i nie mam miejsca na przechowywanie, więc nie mogę przesadnie szaleć z gotowaniem.
Ale jak już będzie dom, to zrobię zjazd fanklubu Zdrowego Wieśniaka, posadzę Was przy tym wielkim stole, od którego zakupu rozpoczęliśmy budowę domu, i będę donosić jedzenie i wino!
A najlepsze jest to, że będzie tam tyle miejsca, że wszyscy znajdą dla siebie kąt.
Watch out for summer 2016!

Wasz WIEŚniewski (podpatrzyłam u Ciebie, W. Piękne! Poetyckie!)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz