Kiedy kilka lat temu kupowaliśmy
lustrzankę, mogliśmy sobie pozwolić tylko na jeden obiektyw. Zależało nam na
tym, aby był możliwie jasny i dlatego nie zdecydowaliśmy się kupować zestawu body z obiektywem z zoomem.
Wybraliśmy obiektyw 50 mm ze stałą ogniskową. To znaczy, że nie ma zoomu. Jeśli
chcesz coś przybliżyć albo oddalić, musisz się ruszyć z miejsca. Wielu ujęć w
ogóle nie wykonasz tym obiektywem, w szczególności w miejscach, które nie
pozwalają na oddalenie się od obiektu. Czyli w mieście.
Nie sądziłam, że ta wymuszona
decyzja otworzy mi umysł na zrozumienie awangardy. Patrzenie na miasto przez
pięćdziesiątkę pozwala dostrzec tylko bardzo małe i konkretne wycinki
otoczenia. Czasami tylko detale. To uwypukla fakt, że miasto w dużej mierze składa się
z kątów prostych. Drogi, budynki, mosty, skrzyżowania – sprawne funkcjonowanie
miasta wymaga kątów prostych.
Tak więc nowoczesność, industrializm, rozwój miasta są warunkiem zaistnienia treści awangardy w malarstwie i fotografii. Z drugiej strony sposób patrzenia na nie, a tym samym także sposób odzwierciedlania ich, jest także uwarunkowany rozwojem technologicznym – obiektywem aparatu albo kamery. Treść i forma płyną z jednego źródła.
Tak więc nowoczesność, industrializm, rozwój miasta są warunkiem zaistnienia treści awangardy w malarstwie i fotografii. Z drugiej strony sposób patrzenia na nie, a tym samym także sposób odzwierciedlania ich, jest także uwarunkowany rozwojem technologicznym – obiektywem aparatu albo kamery. Treść i forma płyną z jednego źródła.
Spójrzcie na te obrazy Hoppera.
Ich perspektywa jest jakby z takiego właśnie obiektywu:
Dodatkowo, trzy z czterech powyższych obrazów są takim ujęciem z kamery na wysięgniku. To bardzo nowoczesne ujęcia.
No i ten akt!
Obraz elektryzujący, magnetyzujący i hipnotyzujący.
Przynajmniej dla mnie i już wyjaśniam, dlaczego.
Z obrazów Hoppera biją samotność,
wyobcowanie. Krzyczy z nich cisza. To są zamrożone chwile jak owady zatopione w
ciekłej żywicy. Niepokojące nie tylko dlatego, że odbiorca zdaje się podglądać przedstawione
postaci. Dla nas żyjących już w przyszłości, wiedzących z czym się je
ponowoczesność/płynną nowoczesność, dyskomfort wywołuje pewien dysonans, który
być może w chwili powstania tych obrazów jeszcze nie był tak widoczny. Mam na
myśli zbieg czasu i czynności. Hopper przedstawia swoje postaci często w
świetle sugerującym godziny poranne albo południe. Są to (często nagie) kobiety
będące fizycznie w pomieszczeniu, a jednak nieobecne – zatopione w myślach bądź
lekturze, zapatrzone w dal, palące papierosa. Wydłużone w wieczność krótkie
chwile intymności.
I teraz ten dysonans: kto z nas ma obecnie czas (i miejsce),
aby około południa stanąć sobie nago w oknie i kontemplować swoje jestestwo?
Gdzie zazwyczaj jesteśmy około jedenastej rano i co wtedy robimy?
Czy ktoś
dzisiaj celebruje poranek/południe/jakąkolwiek część dnia?
I jeszcze jedna
obserwacja. Akty Hoppera sugerują świadomość i podmiotowość ciała. Stojąca nago przed
oknem, delektująca się papierosem kobieta
sygnalizuje nam pewność siebie, akceptację
swojego ciała, a także zgodę na przyjemności, które ciało może jej dać
(papieros, seksualność, ale także ciepłe promienie słońca padające na skórę
poprzez okno). Ten akt to jedność ciała i umysłu. To pozwalanie sobie na posiadanie
ciała i oddawanie mu tego, czego ono potrzebuje (chociażby snu – patrz niezasłane
łóżko).
No i jak to jest z tym ciałem w płynnej rzeczywistości? Jest narzędziem
pracy.
Ponowoczesność wymusza na człowieku oddzielenie umysłu od ciała. Aby nie
utonąć w płynnej nowoczesności należy mentalnie odciąć się od niego i traktować
własne ciało jak obiekt zewnętrzny, a nie część nas. Ciało musi działać, abyśmy
mogli przeforsować to, co nam nakazuje umysł – długie dni pracy, krótki sen, posiłki w pośpiechu (często bardzo niskiej jakości zapychacze, a nie prawdziwe
pożywienie). Jednocześnie otacza nas kult ciała. I nie jest to wcale paradoks,
gdyż obecnie ciało jest traktowane jak maszyna. Kanciaste kształty muskułów na
profilach Instagramowych trenerek (dzisiejszych autorytetów wielu młodych kobiet) przywodzą
na myśl geometryczne kształty obrazów awangardy i fascynację ówczesnych
artystów maszyną i postępem.
Katarzyna Kobro, "Rzeźba abstrakcyjna 2"
Wyobrażacie sobie shitstorm, jaki na Pudlu wywołałaby
kobieta o sylwetce jak z aktu Hoppera...
Interesująca jest też
interpretacja tego obrazu pod kątem feministycznym. Ewidentnie widzimy tu człowieka
wyzwolonego, ale także kobietę wyzwoloną. Mówi nam o tym nie tylko jej stosunek
do własnego ciała, ale – o wiele wyraźniej - właśnie powyższy zbieg czasu i
miejsca. Osoba ta nie podlega konwenansom i nie jest więźniem czasu i
narzuconych sobie obowiązków i czynności. Porzucone niedbale przed łóżkiem buty
na obcasie mogą wskazywać na nocny tryb życia. Niezasłane łóżko mówi nam o
niekierowaniu się przymusami z zewnątrz. Sam fakt, że kobieta o poranku ma czas
na tę chwilę zamyślenia, to manifest jej wolności. Raczej nie jest mężatką
(łóżko jednoosobowe) i nie spieszy jej się do domowego kieratu (zamiast
najpierw pościelić łóżko, podążyła za promieniami słońca i uciechami nałogu, a
więc słucha siebie i nie jest niczyim sługą), a jednocześnie najwidoczniej nie
pracuje w trybie konwencjonalnym from 9 to 5. W innym wypadku na pewno ten
poranek nie byłby tak niespieszny. Ok, może jest na wakacjach? Za oknem widzimy
odludzie, to fakt. Ale my w naszej płynnej nowoczesności nawet na wakacjach
rzadko pozwalamy sobie na takie chwile. Turcja, Egipt, żagle, rafting, ludzie,
ludzie, facjata, melanż, ludzie.
Kto dziś jeździ samotnie na wakacje, żeby
sobie porozmyślać? (kawka we framudze to tylko Kuchen)
Mówicie: „Nie rozumiem sztuki
nowoczesnej.”
Ja mówię: ”Powieście sobie ten
akt nad łóżkiem, tak jak kiedyś plakat Majkela Dżeksona, i rozmyślajcie nad nim
każdego dnia.”
Sztuka zmienia świat.
@aBSio: Wszystkiego najlepszego! Bardzo polecam aktualną wystawę o Peiperze w Narodowym. Poniższe zdjęcie oraz zdjęcie rzeźby Kobro są właśnie stamtąd.
Po wystawie - bezglutenowa zapiekanka po drugiej stronie ronda.
@Agussiek - ostatnio zauważyłyśmy te zapiekanki, no i byłam tam tydzień temu. Pycha! (Teraz na wiosce Warszawa kojarzy mi się z Tobą, bo Ty najwięcej się ze mną po niej szlajasz. Tęskno mi, tęskno...)
Nadrobimy, nie martw się. Wrzesień już niedługo :)
OdpowiedzUsuńTo mam dylemat - nie mogę żyć wrześniem, muszę się teraz nacieszyć tzw. "latem", bo od października na wiosce już tylko błoto.
OdpowiedzUsuńNo ale fakt, od 1.10. znowu zajęcia z Pidżejem w świetlicy wiejskiej... Może Cię tam zabiorę??? Przyjedziesz kiedyś w zimę na wioskę już do domu i Pidżej Ci pokaże, gdzie raki zimują ;-) To jest najlepszy trener, z jakim przyszło mi ćwiczyć przez 20 lat.