wtorek, 7 lipca 2015

(Kultur)Schock

5.07.
Na każdym rogu kawa jak siekiera.


6.07.
W ojczyźnie złego gustu i złej kawy.
Bardzo złej!

(Neeeeinnnn!!! Nicht mal für Geld! Sogar M. hat ihn stehen lassen.)

7.7.
7 lipca, godzina druga rano, wchodzimy do nory Wieśniaka (Chaos überall) - życie przywala obuchem w łeb za pomocą jednego listu. Skutecznie zapominam o aparacie.
Godzina siódma - pobudeczka, o ósmej Bulusie już odebrane z hotelu i przewalają się w bagażniku. One z tego swojego psiego Eton zawsze wracają takie ułożone. Za kilka dni zapodam foty.
Godzina dziewiąta - śniadanie Wieśniaka:


Jak widać, głównie food for thoughts. Fajny wywiad z Natalią Przybysz w Zwierciadle.

Godzina 10:45 - wciskam stopy słonia (po pobycie we Florencji bez śladu kostek) w trampki, wskakuję na składaka z Reala ("Ragazzi" - taki światowy akcent na wiosce, dla zmyłki...) i jadę łapać pion i w końcu się dobudzić na Przesmyku.



Mieszczuchy umawiają się na piwo, a Wieśniaki - na Przesmyk albo Głęboczek. Właśnie jedzie do mnie Współwieśniak (chwilowo na wygnaniu w Wielkopolsce, ale pracuję nad tym).

Woda wcale niezbyt ciepła.
Esencja życia Wieśniaka - miliony igiełek na skórze po wyjściu z Szeląga ;-)
W krystalicznej wodzie na Elbie doznania pływackie były niemalże mistyczne, ale woda jest za ciepła. Nie dałabym rady pływać tak przez godzinę.

Jest pion. Mogę wracać ogarniać rzeczywistość.

1 komentarz: