tym razem przemiły a enigmatyczny asystent Szackiego,
z którym przecież jeszcze w piątek umówiłam się na wczoraj,
skręcił nogę i znowu się nie spotkaliśmy.
No, może w maju.
U mnie też busy times ahead.
Dobrze byłoby skończyć BielefeldPapers
zanim znów księżniczka Anna spadnie z konia,
bo po powrocie z Puszczy (z Holgerem!!!) już
kolejne posiedzenie Kuratorium,
a po nim już Kongres,
na którym będę już jako członkini stowarzyszenia.
Czekam jeszcze na uchwałę zarządu,
ale potwierdzenie już mam.
Wezmę jeszcze udział w przetargu Fundacji
i jeśli wygram, to oh là là.
Dobrze, że kafelkarz wymusił na mnie wstawanie przed szóstą.
(Nie, no, jeszcze długo nie będzie końca.
Widzieliście ten dom.
Praca na lata.
Wczoraj tapety oglądałam w Olsztynie.
Jak wygram przetarg, to kupię sobie panel z żurawiem!)
poważna pani biegła
z nieprzyzwoicie przeważającą
nutą szaleństwa -
biegnąca w lesie i
procesie
(Jak inne biegłe? Biegnące???)
Napisz, proszę, chociaż krótki list...
OdpowiedzUsuńKochanie, ależ o pòłnocy napisałam maila!
OdpowiedzUsuńDługiego i poważnego. Jest?
OdpowiedzUsuńNie ma.
OdpowiedzUsuńNa jaki adres?
Sprawdź proszę, czy się wysłał.
Sprawdzałam. Wyszedł. Na gmx. Za godzinę wyślę jeszcze raz.
OdpowiedzUsuń