sobota, 30 kwietnia 2016

That's it,

Panie, Panowie.
Wszystko pięknie zaczęło działać
i wkraczam w ostry dyżur dziadingu (w Puszczy, though):


Rach-ciach,
obcinam plany na najbliższe tygodnie
i jadę na pierwszym biegu.
FFO, Berlin - good bye. Kongres- zobaczymy.
17 maja - będę na sto pro,
nieważne co!
I mam nadzieję, że dzień później już miasto Kraków.

Te akta dla Szackiego muszę tylko sprawnie ogarnąć przed 7 maja,
a potem wrzucam na luz. Jah provide the bread.
(Ciekawe, czy tym razem będzie przemiły asystent.)

PS. Guess who's here...
pociągiem prosto z Kolonii - za każdym razem mnie to zadziwia.

k

"Kann man dort essen gehen im Urwald?"
Wohl eher nicht.
Und schon gar nicht vegan.

 "Wer im Grashaus sitzt, sollte keine Tüten rauchen."
Geez, us two wystarczy za dopalacza.
Już nic więcej nie trzeba.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz