środa, 6 kwietnia 2016

I feel u, Tony!


(Ci raperzy jednak dają radę! Czyżby mistycy???)
W poniedziałek o 8.45 łosie i ja skinęliśmy sobie głowami na dzień dobry
i każdy poszedł w swoją stronę -
one na polanę, ja nad Przesmyk:

 
Doczytałam sobie te ostatnie 20 stron de Mello.

I co ja na to, pytacie?

Ciężka sprawa.
Jeśli nie czujesz, o czym tu mówię przez ostatnie miesiące,
to możesz sobie poczytać -
tak jak ja
kilka lat temu.
Prawdopodobnie (tak jak ja wtedy) uznasz, że to banały,
patos, lekki kicz i szczypta grafomanii.
ALE
1. albo jesteś bardzo ogarnięty/-a (unlike me)
2. albo być może życie wyśle cię na przymusowy wypoczynek
i sobie porozmyślasz,
a następnie - być może, ewentualnie, jeśli będziesz miał(a) wielkie szczęście -
kogoś poznasz
i zachwycisz się tak bardzo,
że zapomnisz,
jak się nazywasz i kim (niby) jesteś.

Now we're talking!

Następnie, kiedy już trochę pożyjesz
w nocnym trybie Kajzera,
zaczniesz patrzeć trochę szerzej
i kawałek po kawałku
budować na własnych warunkach.

Gdy już będą solidne fundamenty,
sięgnij po książkę.

Trzeba ją poczuć, nie wystarczy zrozumieć.
Na poziomie racjonalnym jest to właśnie lekka grafomania.
Tak to już jest - albo metafora, albo grafomania.

Jak widać, marna ze mnie recenzentka książek.
Nawet tytułu nie wymieniłam.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz