wtorek, 27 lutego 2018
In sardina veritas
Tydzień wybitnie literacki.
Wczoraj odbył się wieczór autorski Wojciecha Borkowskiego pod Amfiteatrem,
jutro spotyka się nasza redakcja, a później idziemy na wieczór autorski Tamary Bołdak-Janowskiej.
Kalibruję się na częstotliwości w okolicach 500,
a że MotownLover też jakoś tak, to
the floor is ours.
Zaczynam dużo rozumieć, a raczej - być tym.
Częstotliwość 500 to miejsce, gdzie już nie boli cię, że ktoś myśli, że cię krzywdzi.
W rzeczywistości wcale tego nie robi.
Nikt nas nie krzywdzi - robimy to same/sami poprzez swoje reakcje.
Czujesz miłość do tej osoby. Nie potrzeba też słów, żeby wiedzieć, dlaczego tak robi.
To ci się wgrywa jak jakiś program.
Ot, tak.
To jak z tym blaskiem - stoisz obok kogoś i czujesz go albo nie czujesz.
Czasami to jedna i ta sama osoba, więc jest rozdźwięk i to trochę trwa zanim pojmujesz,
że najważniejsze jest twoje dobro oraz zachowanie tej otwartości.
To jest moment, kiedy po cichu odchodzisz.
Z miłości do wszystkich zainteresowanych.
Ten utwór towarzyszył mi przez cały weekend.
W lipcu będą znowu w Ostródzie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Olcia za dużo pracujesz ,cos mi się zdaje że pochłania Cie świat w 100 procentach
OdpowiedzUsuńOwszem, jestem zespolona ze światem, ale wyszłam już ze schematu, w którym istniało pojęcie "praca" czy też podział na tak zwaną pracę i tak zwany czas wolny. Jest już tylko życie, w którym generuję ogromne pokłady twórczości. Co ciekawe, często robię to w sposób, który mój wiejski dziadek potępiłby jako czyste lenistwo i nieróbstwo.
OdpowiedzUsuńI wyjście z tego właśnie schematu, gdzie bycie (bez robienia czegoś) było potępiane jako "zło", było jednym z największych wyzwań na mojej drodze. Ale udało się. Co więcej, im mniej "robię" (a więcej "jestem"), tym lepsze efekty. Zdziwiłabyś się, jak mało w moim życiu krzątaniny, pośpiechu, "pracy" itp.
Teraz wszystko raczej dzieje się samo i to jest niesamowite uczucie - jakbyś stała w ciepłym wodospadzie z kosmosu.
No tak daleko mi do tego ,u mnie raczej ten gorszy schemat praca dom i łóżko .Jedyna przyjemnosc z tego to wypłata 😒Musze twoj plan wdrążyć w życie tylko jak ? To jakaś czarna magia jest ! 😱
OdpowiedzUsuńOjojoj...
OdpowiedzUsuńJeśli największa przyjemność jest z wypłaty, a nie z łóżka, to już wiesz od czego zacząć ;-) I to nie jest żart.
Przy tym zaczyna się zawsze od siebie i zmian w sobie. Inni to lustro, w którym dowiesz się prawdy o sobie. To nie jest czarna magia. To proces samorozwoju i pracy. Możesz np. zacząć od tych książek, które Ci przesłałam. Ważne, aby nie zamykać przed niewygodnymi, trudnymi informacjami, a zachować otwarty umysł. Człowiek, który wchodzi na tę drogę, napotyka na mnóstwo nieprzyjemnych prawd o sobie. Im szybciej przestanie je negować i zacznie akceptować swoje ciemne strony, tym szybciej znajdzie się pod wodospadem z kosmosu. To w skrócie. W dużym skrócie. Ale warto!!! O Bogini, jak warto!
Potem wypłata to jest na szarym końcu, mówię Ci...